Warsztaty w Instytucie Urody Prestiż i DermaClear Serum
Na moim Instagramie pisałam Wam o tym, że miałam okazję uczestniczyć w warsztatach zorganizowanych przez Instytut Urody Prestiż (klik!). W czasie warsztatów miałam okazję zapoznać się z kosmetykami firmy Dermaquest, a także zabrać jeden z nich do przetestowania. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć trochę o samych warsztatach, jak i o produkcie.
Instytut Urody Prestiż
Mimo że mieszkam już kilka lat we Wrocławiu, wcześniej ów Instytut Urody Prestiż nie rzucił mi się w oczy. I generalnie gdybym się o nim nie dowiedziała, raczej ciężko byłoby mi tam trafić samodzielnie 🙂 A szkoda. Ale nie wyprzedzajmy faktów 😛 Siedziba Instytutu Urody Prestiż, o którym mowa, znajduje się w samym centrum Wrocławia, mianowicie Rynek 46/47/2 (tuż obok znanej wszystkim Pizzy Hut :P).
Warsztaty zorganizowane dla nas przez Panie z Instytutu to było dla mnie bardzo przyjemnie spędzone popołudnie. Przedstawiono nam Instytut – mogłyśmy obejrzeć gabinety, wysłuchać, czym, pracujące tam Panie, zajmują się na codzień i poznać najważniejsze programy zabiegowe.
Podczas spotkania miałam również wykonywane badanie cery pod lampą Wooda. Lampa ta wykorzystywana jest w diagnostyce dermatologicznej, ale także i w kosmetyce – pozwala ona na precyzyjne określenie typu cery: normalna, sucha, odwodniona, tłusta. Było to dla mnie bardzo ciekawe, ale i straszne doświadczenie (wyjaśniam – nie boli, ale można zobaczyć, jak wygląda nasza „skóra” pod specjalnym światłem i ten widok uświadamia, jak daleka jest ona od ideału).
Oczywiście do badania musiałyśmy pozbyć się makijażu (przy okazji jego zmywania poznałyśmy od razu program pielęgnacyjny Dermaquest), ale nie ma tego złego – w zamian każda z nas zyskała piękny, wykonany wegańskimi kosmetykami, makijaż. Początkowym założeniem był delikatny, dzienny, ale poniosła nas wyobraźnia 😀
Kosmetyki.
Kolejną nowością dla mnie były właśnie kosmetyki. Przyznam, że o amerykańskich markach DermaQuest i Dermomedica Cosmeceuticals słyszałam na warsztatach po raz pierwszy. Przemiła Pani Jasmina – Expert DermaQuest, opowiedziała nam o programach pielęgnacyjnych, przy których wykorzystuje się produkty wyżej wspomnianych marek.
Pani kosmetolog pomogła mi również dobrać kosmetyk, który byłby odpowiedni dla mojego typu cery (tutaj ogromy plus! zazwyczaj firmy przesyłają kosmetyki bez kompletnego rozeznania, co właściwie nam służy – a tu oprócz fachowego doradztwa, mamy dbałość o to, by każda uczestniczka warsztatów była zadowolona, a produkt zadziałał, jak najlepiej).
Kosmetykiem dla mnie okazało się być Derma Clear Serum.
DermaClear Serum
Nie będę Was zanudzać przydługimi opisami – odeślę Was pod >>link<<, tam znajdziecie dokładny opis serum firmy DermaQuest 🙂 Zamiast tego podzielę się wrażeniami. Część z Was wie, że moja cera nie jest zbyt idealna, powiedziałabym, że wręcz trudna (dlatego też bardzo rzadko wprowadzam zamiany jeśli chodzi o pielęgnację twarzy). Do tej pory korzystałam z pomocy dermatologów, ale wizyty u żadnego z nich nie zakończyły się sukcesem. Trądzik jak był tak był. No właśnie był jest tu słowem kluczem, bo powoli coś się zaczyna zmieniać 🙂 I tutaj właśnie ogromny ukłon zarówno w stronę Pani Jasminy z Instytutu Urody Prestiż, jak i produktu samego w sobie.
Moja twarz po 3 tygodniach stosowania serum wygląda dużo lepiej :0 Biorąc pod uwagę problemy hormonalne i dodatkowe nie ułatwianie życia mojej skórze – efekt jest więcej, niż zadowalający. Nie napisze Wam, że cudownie zniknęły wszystkie wypryski i przebarwienia – cóż to nie bajka, takie rzeczy nie dzieją się w kilka dni. Aczkolwiek różowe plamki (pozostałości po niedoskonałościach) wyraźnie się rozjaśniły, a i samych zmian jest mniej, niż było. To dla mnie wystarczający sygnał, żeby dać kosmetykom szansę (wszakże działają lepiej, niż apteczne leki).
Drugi plus to skład. Prosty, przejrzysty i zrozumiały. Bez udziwnień i zbędnych dodatków.
Niestety, żeby nie było za różowo – kosmetyk pachnie okropnie, właściwie to śmierdzi w trakcie nakładania i dłuższą chwilę po, więc całe szczęście, że stosuje się go na noc :D. Sama aplikacja również do najprzyjemniejszych nie należy, bo skóra przez chwilę piecze / szczypie. Uczucie mija wraz z wrażeniami zapachowymi.
Podsumowując chyba taka specyfika, że skuteczne środki nie zawsze są przyjemne 😀 Ja chyba jednak wolę się pomęczyć, ale widzieć efekty.
Kończąc 🙂