Szybciej znaczy lepiej?
Większość z nas podejmując się jakichkolwiek działań oczekuje natychmiastowych i ponadprzeciętnych wyników. Niestety rzadko się zdarza, że życie w 100% przebiega wg ustalonego planu, ba właściwie dzieje się tak bardzo, bardzo rzadko. o ile w ogóle. I nie mam na myśli tutaj tylko i wyłącznie siłowni, czy budowania sylwetki (choć będę tutaj powracać to tego kontekstu głównie). Dotyczy to wszystkich dziedzin ludzkiej działalności. Chcemy być najlepsi w tym co robimy – najlepiej teraz, zaraz, już i na zawsze, przy okazji wkładając w to niewielki wysiłek.
No cóż rozczaruję Cię – tak się nie da.
Żeby osiągnąć sukces trzeba na niego ciężko pracować. Fakt – jednym przychodzi to łatwiej, innym ciężej, ale zawsze trud zostanie nam wynagrodzony. Ja niestety należę do tych osób, które od początku musiały sobie na wszystko zapracować, co więcej, jak na złość nic nie przychodzi mi łatwo. Mam wrażenie, że wszystko kosztuje mnie mnóstwo wysiłku, samozaparcia, motywacji, pracy, pracy i jeszcze raz pracy. Ale zdradzę Wam sekret – jak już osiągnę to, co sobie zamierzyłam, jestem z siebie niesamowicie dumna. Choć, żeby nie było zbyt różowo, zazwyczaj przechodzę wszystkie fazy: od zniechęcenia, poprzez rezygnacją do żalu i smutku. Ale odnajduję w sobie jakoś siłę, by walczyć, staram się nie poddawać, kiedy wszystko się wali, a każdy zaplanowany krok przesuwa się niemiłosiernie w czasie. Powtórzę znany wszystkim banał: w takich momentach nieocenione jest wsparcie bliskiej osoby. Wystarczy, że ktoś w Ciebie wierzy i wszystko staje się łatwiejsze. Dla mnie obok tego, niezwykle ważnym motywatorem są kolejne osoby, które zaglądają na mój profil na Instagramie, lajkują, obserwują, komentują – jest to niezmiernie miłe, daje poczucie, że robisz coś, co innym się podoba, że widzą sens w publikowanych przez Ciebie tekstach, postach. Bo przecież jaki sens miało by uświadamianie ludzi o zaletach zdrowego stylu życia, gdyby nikt tego nie czytał? No właśnie.
Jeśli chodzi o budowanie sylwetki to osiągnięcie zamierzonego celu staje się o tyle trudniejsze, że walczymy często z naszymi naturalnymi predyspozycjami, dążymy do ideału, który jest dla nas nieosiągalny. Mi zajęło bardzo długo pogodzenie się z tym, że nie będę wyglądać tak, jak to sobie wymarzyłam. Fakt mogłabym osiągnąć taki wygląd, ale co z tego, skoro straciłabym zdrowie? Już raz dałam się nabrać. Więcej nie chcę, podziękuję, moja tarczyca i metabolizm również mówią „spadaj”. Zrobić sobie krzywdę jest wbrew pozorom strasznie łatwo, natomiast naprawianie szkód trwa latami i wymaga od nas jeszcze więcej, niż osiągnięcie głupiego, niedostosowanego dla nas celu. Więc może następnym razem zamiast stawiać sobie za cel: „Będę wyglądać, jak xxx!”, powiedz sobie, że „Chcę być sobą, chcę być zdrowa, a przy okazji odrobinę poprawić swoją sylwetkę”. Dzięki takiemu podejściu pozbędziesz się niepotrzebnego stresu, wyrzutów sumienia po zjedzeniu batonika, czy kawałka ciasta na imieninach cioci, a przede wszystkim nie nabawisz się depresji zaburzeń odżywiania, czy innych chorób.
Wracając do szybciej. Zaczynasz swoją przygodę ze sportem, nie ważne czy jest to siłownia, fitness, bieganie, czy jazda na rowerze. I powtarzasz bardzo znany schemat. Zaczynasz spokojnie, ale nie ma efektów, więc zaczynasz się „katować”. Chodzisz na siłownię codziennie, a nawet kilka razy w ciągu dnia, obcinasz drastycznie kalorie. I co? I nic. Twój organizm zaczyna się buntować, efekty zamiast być coraz lepsze, są coraz gorsze, jesteś ciągle zmęczona, zła i w ogóle „nie do życia”. Albo efekty są ale skutki zdrowotne i nastrojowe są opłakane. Znasz to? Nie przejmuj się każdy to przerabiał, no może nie każdy, ale zdecydowana większość. Autorka niniejszego tekstu również. Tak, ja też byłam tak strasznie głupia. Całe szczęście w porę się obudziłam, zaczęłam wszystko od początku, z głową, tak jak należy.
O czym musisz pamiętać?
Daj sobie czas, nie planuj, że zrobisz formę życia w ciągu miesiąca, czy dwóch, bo nie dasz rady, albo się „zajedziesz”. Wprowadzaj zmiany stopniowo, pozwól swojemu organizmowi przyzwyczaić się do nowej diety (tak 90% formy robi się w kuchni;p) oraz aktywności fizycznej (tutaj trenerzy personalni i instruktorzy są nieocenioną pomocą, źródłem wiedzy, dzięki nim dowiesz się, jak postępować, żeby osiągnąć swoje cele i nie zrobić sobie krzywdy, a przede wszystkim poznać swój organizm – ale pamiętaj musi to być osoba z prawdziwego zdarzenia, znająca się na rzeczy). Progres będzie, nie załamuj się, że nie ma go już. Będzie musisz tylko trochę poczekać.
Zatem kochani – życzę Wam cierpliwości przede wszystkim, a po drugie mądrości, rozwagi i właściwych, zdrowych wyborów.
Bierzemy rozpęd i do dzieła! 🙂 <3